III kolejka- Z WITKOWEM NA REMIS
"Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma". Te słowa znanego telewizyjnego komentatora idealnie pasują do oceny niedzielnych derbów z zespołem UKS Witków. Mecz był to przewrotny, pełen emocji i przede wszystkim obfity w niewykorzystane szanse. Oba zespoły mogą żałować, żadna z drużyn tego punktu nie chciała, jednak wynik końcowy jest jaki jest i obie ekipy muszą to zaakceptować.
Drużyna Raptusa musiała jakoś wstać z kolan po sromotnym laniu w meczu Pucharowym od zespołu ze Szprotawy. Nikogo jednak na ten mecz motywować nie było trzeb. Mecz derbowy, spotkanie drużyn z kompletem punktów w tabeli i odwieczna rywalizacja, te 3 powody oraz 2 horrory, które zapewnili kibicom piłkarze Raptusa w pierwszych dwóch kolejkach ligowych jasno zwiastowały, że nudno w Dzikowicach być nie może i oczywiście nie było.
Spotkanie rozpoczęło się tak, jakby piłkarze Raptusa mieli w głowach środowy mecz pucharowy, wyszli trochę wystraszeni, niepewni siebie, coś wyraźnie było nie tak. Drużyna gości nie zamierzała się przyglądać problemom gospodarzy, pewnie zaczęła kontrolować grę i co raz częściej witała się z bramką Raptusa. Pierwszy cios padł już w 10 minucie, błąd w wyprowadzeniu piłki z własnej połowy, szybka kontra UKS-u i było już 1:0. Goście próbowali iść za ciosem, na szczęście ich dominacja z czasem zaczęła delikatnie słabnąć. Raptusowcy swoją pierwszą dogodną sytuację stworzyli sobie dopiero w 30 minucie. Kapitalnym przyśpieszeniem popisał się K.Żuberek, uprzedził defensora gości, minął bramkarza, jednak z bardzo niewygodnej pozycji mając przed sobą tylko bramkę uderzył w poprzeczkę. Piłkarze Witkowa próbowali się zrewanżować, jednak ich strzały mijały nieznacznie bramkę Raptusowców. Tuż przed przerwą doskonałą okazję miał Mateusz Nagi, który, po strzale jednego z pomocników Raptusa nie spodziewał się, że bramkarz rywali wypluje piłkę przed siebie i mając piłkę pod nogą uderzył ponownie prosto w niego. Do przerwy 0:1
W drugą część meczu Raptus też wszedł bardzo źle. Już w 49 minucie duże szczęście dopisało gospodarzom, akcja gości boczną stroną boiska, celne dośrodkowanie, zryw napastnika, który tylko sam sobie może odpowiedzieć na pytanie jak z odległości 5 metrów nie pokonał M. Maciaszka. Już zaledwie w następnej akcji, fenomenalnym uderzeniem z 30 metra popisał się E.Szczap doprowadzając do remisu. Witków ewidentnie opadał z sił, w 55 minucie, celne dośrodkowanie E.Szczapa z rzutu wolnego, idealne wejście w tempo D. Haniszewskiego i 2:1 dla Raptusa. Kolejne minuty to kolejne niesamowite okazje, niestety zmarnowane okazje, mnóstwo strzałów, 3 sytuacje sam na sam z bramkarzem, 2 spore zamieszania po stałych fragmentach i nic, wynik wciąż bez zmian. Dominacja Raptusa skończyła się w 85 minucie. Najpierw w niesamowitym stylu strzał z rzutu wolnego obronił M.Maciaszek, potem 2 wybicia w ostatnim momencie defensorów i nieszczęsna 92 minuta gry, zawodnik gości ogrywa trzech piłkarzy gospodarzy i praktycznie z zerowego kąta pakuje piłkę do siatki. Futbolówka w międzyczasie poodbijała się jeszcze od słupka i poprzeczki i niestety wynik końcowy to 2:2
Obie drużyny w tym meczu miały zarówno spor szczęści jak i sporo pecha, szkoda tych dwóch straconych punktów ale dobrze, że jest chociaż jeden, po raz kolejny potwierdza się teza, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, tym razem nie było inaczej. Już w najbliższą niedzielę Raptusowcy udadzą się na arcytrudny teren do Gozdnicy, która jest jednym z głównych kandydatów do awansu. Łatwo nie będzie, ale my mamy nadzieję, że Raptus tanio skóry nie sprzeda. Do zobaczenia w niedzielę w Gozdnicy.
Komentarze