STYPUŁÓW WCIĄŻ ZBYT MOCNY

STYPUŁÓW WCIĄŻ ZBYT MOCNY

W pochmurną kwietniową niedzielę, drużyna Raptusa Dzikowice udała się do Stypułowa, by powalczyć o punkty z tamtejszym LKP. Dla gospodarzy ten mecz był historyczny, drużyna po 13 latach przerwy powróciła na miejscowy obiekt. Faworyta spotkania nie było, w tabeli obie drużyny dzielił zaledwie punkt, a pierwsze spotkanie pokazało (0:1), że obie drużyny stoją mniej więcej na podobnym poziomie piłkarskim.

Mecz rozpoczął się spokojnie, gospodarze preferowali grę pozycyjną, długo rozgrywali piłkę starając się przejąć kontrolę na boisku. Raptusowcy z kolei liczyli na grę z kontry, obrońcy przejęte piłki zamieniali często w prostopadłe podania dając pole do popisu skrzydłowym, taka gra przeciwko dobrze dysponowanym przeciwnikom sprawdzała się dosyć dobrze, bo to Dzikowiczanie stworzyli sobie pierwszą dogodną sytuację. W 13 minucie spotkania Bigus minął rywala, zszedł w róg pola karnego i spróbował uderzenia po ziemi, piłka jednak uderzyła zaledwie w bok siatki. W 15 minucie meczu groźną okazję mieli miejscowi, błąd bocznego obrońcy sprawił, że zawodnik ze Stypułowa znalazł się w sytuacji sam na sam z Drozdem, jego uderzenie z 7 metrów minęło nieznacznie bramkę Raptusa. W 18 minucie gry kontuzji niestety doznał Składnik, został mocno kopnięty w kostkę przy wybiciu piłki, uraz był na tyle poważny, że musiał on opuścić boisko, jego miejsce zastąpił Rokita, który już 2 minuty później podszedł do rzutu wolnego wykonywanego z około trzydziestego metra. Jego dośrodkowanie zostało przecięte przez Litwinkę, piłkę odbił bramkarz, ta jeszcze spadła na głowę Czwałdze, który oddał ponownie strzał, lecz bramkarz znów był górą i sparował futbolówkę na rzut rożny. W 34 minucie niewykorzystana dogodna akcja Raptusa niestety się zemściła, prawym skrzydłem pomknął nieupilnowany zawodnik gospodarzy dośrodkował piłkę w pole karne, tam sytuację wykończył nogą z najbliższej odległości napastnik dając prowadzenie LKP przed przerwą.

Druga część spotkania to wciąż wyrównany obraz gry, Stypułów rozgrywa, Raptus kontratakuje, tak było również w 54 minucie spotkania, w środku piłkę przejął Hołowczak, futbolówkę dograł do Adriana Urbaniaka, ten widząc wychodzącego na czystą pozycję Litwinkę dograł mu piłkę tak, że ten znalazł się w sytuacji sam na sam z goalkeeperem gospodarzy, złapał go na wykroku i pomiędzy jego nogami wpakował piłkę do siatki. Euforia nie trwała zbyt długo, bo jak to w raptusie często bywa, do drużyny wtargnęła dekoncentracja i już minutę po wyrównującym golu Dzikowiczanie znów przegrywali,nieupilnowany skrzydłowy wbiegł w szesnastkę i uderzył piłkę po dłuższym słupku nie dając szans Drozdowi. Kolejne minuty meczu to już niestety coraz większa dominacja gospodarzy, w szeregi Raptusa wdarło się zmęczenie, lepiej przygotowani kondycyjnie gracze LKP zaczęli dominować na murawie, nie pomogła również niepotrzebna czerwona kartka dla  Hołowczaka. Zrobiło się nerwowo, gdy Raptus ruszył do przodu stracił trzecią bramkę, z łatwością minięty został boczny obrońca a napastnik zakręcił piłkę znów po długim słupku przybliżając Stypułów do historycznego zwycięstwa na ich terenie. Ostateczny cios gospodarze zadali w 92 minucie gry, zawodnik LKP znalazł się w sytuacji sam na sam z naszym bramkarzem i ustalił wynik meczu na 4:1.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości